środa, 22 lutego 2012

Caliban - I Am Nemesis (2012)

Caliban - I Am Nemesis

Data wydania: 03.02.2012
Gatunek: metalcore
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. We Are the Many (feat. Marcus Bischoff and Mitch Lucker)
02. The Bogeyman
03. Memorial
04. No Tomorrow
05. Edge of Black
06. Davy Jones
07. Deadly Dream
08. Open Letter
09. Dein R3.ich
10. Broadcast to Damnation
11. This Oath
12. Modern Warfare

Caliban to przedziwna formacja metalcore'owa, która według mnie od początku swojego istnienia (czyli od 1997 roku) ciągle poszukuje swojego stylu. Najpierw była to zwykła metalcore'owa kapela z ryczącym wokalistą. Później do Caliban dołączył gitarzysta Dennis Schmidt, który odpowiadał również za melodyjne wokale (przeważnie w refrenach). Wówczas kapela się jakby zaczęła gubić - w tym czasie stracili moje zainteresowanie. Nagle kawałki Caliban złagodniały i tylko jakby na pokaz panowie stroili groźne miny. Moje podejście do tej formacji zmieniło się wraz z chwilą, w której usłyszałem album "Say Hello To Tragedy". Wydawnictwo z 2009 roku może nie wyróżniało się specjalnie na tle innych metalcore'owych nowości, ale zainteresowało mnie z jednego powodu - kapela odnalazła swój styl. Było ostro, ale i melodyjnie, a partie wokalne Dennisa zostały ograniczone do minimum. Pozytywnie nastawiony do "I Am Nemesis" oczekiwałem jego premiery.

Na pierwszy rzut poszedł kawałek "Memorial", do którego kapela nakręciła klip. Warstwa wideo bardzo udana, natomiast muzyczna przypomniała mi czasy, kiedy w Caliban nastąpił przewrót wokalny za sprawą Dennisa. Nic więc dziwnego, że nowy utwór uznałem za "taki sobie". Wszystko się zmieniło w momencie, kiedy usłyszałem kawałek otwierający "I Am Nemesis", czyli "We Are The Many". Warto zauważyć, że w tym numerze gościnnie pojawia się dwóch wokalistów - Marcus Bischoff z Heaven Shall Burn i Mitch Lucker z Suicide Silence. Otwieracz od razu wypruwa flaki i rozrzuca je po ścianach. Mnóstwo energii, melodii i agresji - wszystko to zamknięte w 4 minutach. Dalej nie jest słabiej - mimo tego, że w "The Bogeyman" nie pojawiają się goście specjalni, to kapela i tak w udany sposób utrzymuje poziom osiągnięty pierwszym utworem. Tutaj również mamy mnóstwo agresji, Andreas świetnie radzi sobie w lżejszych partiach (oczywiście cały czas ryczy). Jest to na pewno jeden z tych bardziej udanych utworów Caliban. W takim towarzystwie nawet singlowy "Memorial" brzmi dobrze, a nawet bardzo dobrze. W sumie to się zdziwiłem, że ten kawałek zaskoczył u mnie dopiero po tym, jak sięgnąłem po cały album. Nagle okazało się, że melodyjny refren nie jest taki zły, a powtarzanie przez Andreasa "This Is A Memorial - This Is A Burial" wypada całkiem nieźle. Czyli początek albumu nadspodziewanie dobry - a jak jest dalej? Dalej panowie utrzymują poziom. Co prawda Dennis włącza się częściej, ale mam jakieś dziwne wrażenie, że tak jakby nauczył się wreszcie śpiewać. Oczywiście nie brakuje killerów na dalszej części albumu, warto wspomnieć "No Tomorrow", "Davy Jones" (co prawda tutaj Dennis się nie popisał), "Deadly Dream" i "This Oath" (dość mocno wyróżniające się brzmieniem). Oczywiście tych lepszych numerów jest więcej, ale są one czymś psute - tak jak to było na wcześniejszych płytach, tak i tutaj jest to osoba Dennisa. Co prawda niektóre kawałki nastawiają mnie do niego pozytywnie, ale kiedy słyszę jak pieje w takim "Edge Of Black" czy "Modern Warfare" to nóż mi się otwiera w kieszeni. I tak chwała należy się kapeli za to, że ograniczają jego partie wokalne - ale można by je ograniczyć jeszcze bardziej!

Całościowo album wypada dobrze - killerów wchodzących do głowy przy pierwszym odsłuchu nie brakuje. Oczywiście ci, którym nie podobał się "Say Hello To Tragedy" tutaj również nie znajdą nic dla siebie. Jednak uważam, że warto dać tej kapeli szansę, coś wyciągnąć dla siebie - chociażby dwa pierwsze numery, które sprawiają lepiej niż dobre wrażenie. Całość jest jak zwykle psuta przez czyste partie wokalne, choć już nie tak koszmarne jak to miało miejsce na "The Undying Darkness" i "The Awakening". Może też ponarzekać na same konstrukcje kawałków, które są do siebie dość podobne, ale po kilku odsłuchach przestaje się zwracać na to uwagę. W każdym razie panowie z Caliban nagrali bardzo porządny album i oby dalej podążali tą drogą - przy coraz większym ograniczaniu melodyjnych wokali.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz